Już bliżej niż dalej, jak ukaże się moja książka. Pierwsza. Chyba sami rozumiecie, jak ważne będzie to dla mnie wydarzenie. O swojej książce tylko marzyłam. A teraz się to zadzieje. Nigdy nie sądziłam, że napiszę książkę z przepisami na serniki. Tym samym połączyłam marzenie z pasją. A pisząc i tworząc przepisy, odkryłam, że pisanie to też coś, co lubię…
Dziś chcialabym uchylić, chciałoby sie napisać rąbka tajemnicy, ale to przecież nie tajemnica, więc po prostu prezentuję Wam w jakimś wycinku to, co czeka Czytelników na kartach mojej pierwszej książki.
“To, że kiedyś upiekę coś dobrego, wiedziałam już jako mała dziewczynka, choć tak naprawdę tylko moi Dziadkowie wierzyli, że tak się stanie. Mama szczerze wątpiła w moje zakusy.”
/ fragm. wstępu /
W jednym z krótkich rozdziałów opisuję jeden dzień, w czasie którego piekłam z Babcią sernik. Bo właśnie od sernika mojej Babci to wszystko się zaczęło… Dziś zdjęciami moich ciast częstuję Was moją sernikową wizją, dzielę sie wciąż nowymi, wymyślonymi recepturami, ale ten pierwszy “pstryk” do tej całej, kulinarnej przygody zrobiła moja Babcia. I wierzcie, że jest mi ogromnie przykro, że nie mogę dziś pokazać jej ani efektów mojej pracy, ani podzielić się z nią tym, że spełniłam swoje marzenie, do którego Ona niezwykle się przyczyniła…
“(…) jadę z Dziadkiem do Krosna lub pobliskiego Zręcina po zakupy. Kupujemy potrzebne produkty, w tym sporą ilość świeżego twarogu w ogromnej kostce. Już wiem, do czego będzie potrzebny. Babcia upiecze ukochany przez nas wszystkich sernik. Gdy wracamy ze sprawunkami, Babcia już moczy w małym garneczku całą masę rodzynek, a w rondelku na gazie pyka sobie drobniutko posiekana skórka pomarańczowa z cukrem. Pachnie to wszystko i zapowiada sernikową ucztę. Od razu zgłaszam się do pomocy. Babcia nie uznaje miksera ani żadnego innego robota kuchennego. Wyciągamy nieśmiertelną, ogromną makutrę i drewnianą pałkę do ucierania. To niemal sernikowe misterium. Najpierw ucieramy masło na puch, następnie dodajemy żółtka z cukrem, potem pachnącą wanilię. Porcja po porcji dodajemy zmielony na gładko twaróg. Powstająca masa robi się coraz bardziej smaczniejsza. Sok z cytryny, kropelka olejku pomarańczowego i aromatyczna skórka pomarańczowa. Magia. Łyżka kaszy manny, ubite na sztywno białka i na sam koniec odsączone z wody rodzynki. Makutra jest po brzegi pełna cudownej masy serowej. Obie przechylamy wielkie naczynie i ostrożnie wlewamy masę do wysłużonej, prostokątnej formy do ciasta. Babcia nagrzewa stary piekarnik. W obu rękach dzierżę formę z sernikowym ciastem. Wspólnie wsuwamy ją do pieca. Przez piekarnikową szybkę przyglądam się ciastu. Jest jak puch. Pachnący, kremowy puch. To sernik mojej Babci.”
/ fragm. rozdziału “Miejsce z dzieciństwa”, Renata Czelny-Kawa, “Serniki słodkie i wytrawne“/
Przepis na sernik banoffee znajdziecie tutaj. Sernik na zdjęciach został upieczony na potrzeby książki w nieco innej odsłonie.
Piękne wspomnienie… 🙂
Marzenie spełnione, lecz poparte działaniem 🙂 Wszystkiego dobrego!!! Ja jestem ciekawa tych wytrawnych. Niech no tylko dorwę JĄ w swoje ręce:)