Przystanek I – Majorka.
Ruszamy na naszą hiszpańską przygodę.
Pięknie tu!
A co tu można dobrego zjeść?
Co na śniadanie?
Obok miejsca, w którym się zatrzymaliśmy jest wspaniała piekarnia, gdzie zapach wypiekanych smakołyków zapiera dech w piersiach. Z rana wskakuję do autka i mknę po coś dobrego na śniadanie.
Kupuję chrupiącą bagietkę, słodkiego serowego muffina i marmoladowego rożka-pierożka.
Jeszcze kilka pomidorów, jajek i coś śniadaniowego się wymyśli…
Muffin serowy jest wyśmienity, z zapiekanym serem z prawdziwą wanilią. Pychota!
Marmoladowy rożek ujdzie w tłumie…;)
Oprócz tych lokalnych produktów przygotowałam też tosty z konfiturą z zielonych jabłek. Palce lizać!
Polecają nam wiele rodzajów jedzenia.
Dziś wybieramy to:
To tapas. Było kilka rodzajów, kelner zachwalał Spanish Omlette, więc skusiliśmy się na ten typ.
Dobry, ciekawy w smaku, ale głowy nie urywa…;) Taki sobie spanish omlette…;))
Jako danie główne spróbowaliśmy paellę, z makaronem, grzybami i boczkiem oraz…tą jedną biedną oliwką na środku ;))) Słabo doprawiona nie zaspokoiła smakowo mojego podniebienia ;)))
Za to herbaty parzyć tu nie potrafią. Widać nie co dzień trafia im się taki herbaciany klient jak ja 😉
Zamawiam czarną, mocną herbatę z plasterkiem cytryny. Od upału i po podróży boli mnie głowa, więc wiem,że czarny napój lepiej podziała na mnie niż tabletka przeciwbólowa.
Kelner przynosi mi ciepłą szklankę wody i kilka fusków pływających mi w sitku. Hmmm….z tego nigdy herbaty nie będzie…A na pewno nie mocnej! 😉
Biorę szklanicę i walę do kelnera. Potrzebuję herbaty jak narkotyku!
Is there anything wrong with your tea?
Yes, it’s not strong tea. The water isn’t hot enough and there is too little tea leaves…
Seniora, wait three minutes, there are looong leaves…. (robi przy tym zabawny gest;)) It’s good tea.
It’s not tea. It’s lura! 😉
Nie od dziś parzę herbatę i wiem, że jeśli woda nie jest gorąca, żadem leaf nie będzie long! 😉
Kelner widzi moje spojrzenie, jakim darzę moją herbatę z tymi long leaves i nie mija chwila, jak zjawia się kelnerka z wielka puszką tea leaves i mówi,że mogę dosypać ile chcę…;)))
Ot, taki herbaciany galimatias! 😉
Te sklepiki ciągnęły mnie do swego środka. 😉
Pozdrawiam ciepło wszystkich moich czytelników! ;)))
Majorka! wspaniałe miejsce, zazdroszczę! 🙂
ii właśnie się zakochałam w aucie *.*
i ile pyszności! ten muffin serowy .. napatrzeć się nie mogę! wszystko zresztą wygląda smacznie i wszystkiego z chęcią bym spróbowała! lubię poznawać nowe smaki 🙂
Renula,
tam są same pyszności!
Ale żeby zjeść dobrą paellę trzeba wiedzieć gdzie.
Pięknej podróży!
Świetne autko:)))) Widzisz, ja za to jak parzę herbatę to im słabsza tym lepiej:)))
Zabawna historia :)) ja nie zapomnę jak mnie częstowano herbatą z torebki z odzysku ;). Argumentacja była take, że to dla wydobycia aromatu. Cóż, mało która herbata torebkowa nie jest na tyle słaba, co by te trociny n-razy zaparzać. O fakcie wysychania torebki na spodeczku nie wspomnę ;))
wypróbowałam dość sporo smaków, specjalnie pojechaliśmy tam bez obiadu! 🙂 jadłam czekoladowe z truskawkami, szarlotkowe, z kasza gryczana i kurkami, z mozzarella i suszonymi pomidorami, meksykańskie, ze szpinakiem i serem feta i z łososiem; z każdego rodzaju po jednym 🙂 moimi faworytami są meksykańskie (czerwona fasola, kukurydza, papryka i mięsko) i te z mozzarella i pomidorami – już mam w planach zrobić sobie takie w domu.
dziękuję bardzo za pozdrowienia i również mocno ściskam! 🙂
Może to i lepiej ,że odpuściłaś krucjatę o mocną herbatę 🙂 po powrocie do Polski jeszcze lepiej się rozdelektujesz :). Czy można się upomnieć o zdjęcia z targów wszelakich i bazarków (choćby pchlich)? Cudownego podróżowania i wielu (pozytywnych) zaskoczeń życzę !
ale Wam cudnie!
dokładnie, trzeba było spróbować każdego smaku! 🙂 ale te wytrawne zdecydowanie wygrały w moim odczuciu!
oj tak, niestety Kraków nas nie rozpieszcza jeśli chodzi o pogodę. dlatego z wielką radością odbieram te gorące pozdrowienia! odrobina słońca się nam tutaj przyda! 🙂
a gdzie planujecie następny przystanek? już się nie mogę doczekać kolejnej relacji 🙂
ściskam mocno!
Hiszpania, Grecja itd-lepiej zamawiać kawę:)
paella – ryzykowna, o zgrozo, w miejscach turystycznych, czego niestety sama dościwadczyłaś-mnie poraziła cena na teneryfie-plate for 2 (chyba mocno najedzonych ludzi) 15 euro, nie wiem czy był tego wart:)
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
w takim razie czekam z niecierpliwością na kolejnego posta! 🙂
oj, dobrze Cię rozumiem, bo sama bez herbaty obejść się nie mogę! 🙂
co za smaki! ach tylko pozazdrościć możliwości ich skosztowania 🙂
Unquestionably believe that which you said. Your favorite justification appeared to be on the web the easiest thing to be aware of. I say to you, I definitely get annoyed while people consider worries that they plainly do not know about. You managed to hit the nail upon the top and defined out the whole thing without having side-effects , people could take a signal. Will probably be back to get more. Thanks