Kremowy, lekko mazisty sernik pełen chałwy i bez. Pieczony specjalnie na rzeszowskie spotkanie z czytelnikami i moją książką zorganizowane przez Wojewódzka i Miejską Bibliotekę Publiczna w Rzeszowie. Sernik cudownie uświetnił niezwykle liczne spotkanie z czytelnikami przygotowane w jednej z rzeszowskich filii. Jak zawsze rozmowa skupiała się na pomyśle na książkę, poprzez opowiadanie o słodkich inspiracjach, pasji pieczenia i fotografowania, by zakończyć się na pełnym pytań i odpowiedzi dialogu z publicznością dotyczącym pieczenia dobrego (udanego!) sernika.
Cieszę się, że na moich spotkaniach pojawiają się osoby, które, najczęściej w rozmowach prywatnych po oficjalnym spotkaniu, podchodzą i śmiało mówią o swoich pomysłach, pasjach, inspiracjach… Poznaję ich losy, opowiadają o poszukiwaniach własnej drogi, o tym, że często zapominają, że praca ma cieszyć, a nie być jedynie źródłem dochodów. Miło mi, że moje spotkania mają charakter refleksyjny, że nie tylko ktoś poznaje mnie, ale ja mogę poznać też kogoś, a każda taka rozmowa jest dla mnie bardzo, bardzo ważna.
Składniki
spód
200 g chałwy
2 płaskie łyżki kakao
100 – 120 g herbatników
1 łyżka oleju kokosowego
masa
1 kg twarogu zmielonego (500g półtłustego i 500g tłustego)
2 łyżki śmietanki 36%
2 łyżki serka mascarpone
ziarenka z 1/2 laski wanilii
sok z 1/2 cytryny
4 jajka
1 szklanka cukru pudru
100 g bezików
wierzch
suszona żurawina
kilka pokruszonych bez
kilka łyżeczek syropu karmelowego
Wykonanie
Jak zrodził się pomysł? Banalnie. Zastanawiałam się nad tygodniowym menu i na myśl przyszedł mi mój pasztet z ciecierzycą i soczewicą. Myśląc o tej ciecierzycy, pomyślałam, że ciekawie mogłaby smakować w serniku, a mocniej doprawiona stworzyłaby przyjemną dla podniebienia całość. Wyszło pysznie!
Składniki
spód
2 garści świeżego szpinaku
garść bułki tartej
1,5 łyżeczki oleju kokosowego
masa serowa
800 g twarogu półtłustego (zmielonego)
2 jajka
100g ugotowanej ciecierzycy
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka oliwy z oliwek
sól, pieprz
szczypta kminu rzymskiego
szczypta imbiru
1 łyżeczka curry
kilka kropel soku z cytryny
szczypta chili
Wykonanie
W weekend zawsze piekę coś drożdżowego. Sobotnie śniadanie z domową drożdżówką kojarzy się błogo, nieprawdaż? Ale dzisiejszy wpis to nie tylko przepis na pyszne bułeczki, to także coś dla ducha… Jeżeli masz ochotę i czas, zaparz sobie dobrej herbaty lub przygotuj pyszną kawę i daj się zaprosić na krótki fragment przedstawiający świat mojej bohaterki – młodziutkiej Jagody, która wraz z otrzymanym w spadku starym domem i rodzinną tajemnicą dostaje szansę na odmianę swojego losu.
Inspiracją do napisania tej książki stała się moja rodzinna historia o malutkiej, przedwcześnie zmarłej siostrzyczce mojego dziadka. Jej smutne losy poznałam jako mała dziewczynka i zawsze ubolewałam, że nie mogła przeżyć swojego życia jak inni…Można śmiało rzec, że na kartach swojego utworu wskrzesiłam małą Kazię, dając jej możliwość zasmakowania chociaż tego fikcyjnego życia… Zapraszam poniżej na ten krótki wycinek powieści.
A co nam będzie potrzebne do wykonania bułeczek?
Składniki na 18-19 sztuk
500 g mąki pszennej
250 g mleka najlepiej 3,2%
50 g świeżych pokruszonych drożdży
2 żółtka
1 opakowanie cukru waniliowego
85 g masła 82% (w kawałkach)
100 g cukru
100 g twarogu półtłustego (rozdrobnionego z 1 łyżką gęstej śmietany)
białko do posmarowania
kruszonka
25g masła+ 25g cukru pudru + 25g mąki pszennej
Wykonanie
“(…) Jagoda stała jeszcze przez chwilę pogrążona w zadumie, lecz otrząsnąwszy się z niej, poszła do szopy naprzeciw domu i wyniosła z niej duży parasol przeciwsłoneczny oraz kilka starych leżaków, które jeszcze pamiętały dawne, rodzinne zjazdy. W szopie znalazła również mały, drewniany stolik, niezwykle mocno potraktowany przez upływający czas. Drewno było stare, gdzieniegdzie nadłamane, ale stolik mógł jeszcze przez jakiś czas spełniać swe zadanie. Jagoda wytargała go i ustawiła w cieniu parasola. „Na razie musi wystarczyć! Nie mam przecież teraz pieniędzy, aby inwestować w cokolwiek tutaj!” – pomyślała, ale równocześnie zdała sobie sprawę z tego, że fakt ten nie przeraża jej tak bardzo. Wszystkie stare szpargały, sprzęty nie powodowały u niej niechęci, przeciwnie, młodej kobiecie wydawało się, że w każdej rzeczy, każdym starym meblu drzemią wspomnienia z przeszłości. Pomyślała, że z żalem rozstawałaby się z tym, co przez kilkanaście dobrych lat służyło mieszkańcom tego domu. Jagoda złapała się na tym, że znowu stoi zadumana i wraca myślami do sielskiej przeszłości. Patrząc na odrapany, drewniany stolik, oczami wyobraźni zobaczyła go w lepszym stanie sprzed lat, kiedy to stawiano na nim szklanki pełne owocowego kompotu, babcine ciasto na talerzu czy obrane jabłka z sadu pokrojone w ósemki…
Ocknęła się z zamyślenia i z nową energią wbiegła do domu. Przecież w którejś starej komodzie muszą być zachowane jakieś obrusy! Wszystko przecież tutaj zostało! Jagoda wbiegła z impetem do niebieskiego pokoju stołowego, szybkim krokiem podeszła do starej toaletki z komodą na dole i otworzyła z rozmachem! Powitało ją skrzypienie dawno nieużywanych zawiasów, a i drewno zaznaczone liczną obecnością korników nie chciało za bardzo współpracować. W komodzie na półkach, wyłożonych wyblakłą już starą ceratą w gałązki czereśni, leżały równiutko poukładane białe i błękitne obrusy, serwety, serwetki, makaty i makatki. Jagoda wzięła jedną, misternie wyhaftowaną białą, okrągłą serwetę i przejechała delikatnie palcami po jej fakturze. Jaka piękna! Zbyt piękna, aby pasowała na odrapany, pozbawiony wdzięku stolik. Dziewczyna dotknęła gładko wyprasowanego stosiku tkanin. Palcami zaczęła unosić obrus jeden po drugim. Kiedy doszła na sam dół, zauważyła delikatne wybrzuszenie w ceracie. Coś pod nią się znajdowało. Jagoda jednym ruchem podniosła ją do góry, wzniecając przy tym mały tuman kurzu. Pod ceratą leżała stara, pożółkła koperta, która swoim wyglądem mogłaby stanowić eksponat muzealny. Prostokątna, mocno zżółknięta, z wyblakłym, pięknie wykaligrafowanym pochyło napisem na środku. „1939r.” Jagoda przyglądała się kopercie, niepewnie obracając w dłoniach. W kopercie coś było. Delikatnie, choć niecierpliwie, dziewczyna zdołała otworzyć kopertę. Klej pozostawił na brzegach brzydkie zacieki, które teraz wyglądały jak gdyby ktoś wylał coś na papier… Jagoda delikatnie wsunęła palce do środka, aby wyjąć znalezisko. Koperta niemal rozpadła się jej w dłoniach. Wszystkie sklejone części puściły i koperta sama opadła na podłogę. W tym momencie oczom Jagody ukazało się to, co widać przez długie lata przechowywała koperta… Patrzyła teraz na zdjęcie w sepii przedstawiające małą dziewczynkę na tle wysokich drzew, ubraną w białą, prześlicznie haftowaną sukienkę, wysokie, ażurowe kolanówki i sandałki. Ciemne włoski miała związane na czubku głowy w mały kucyk, do którego doczepiona była jasna kokarda. Dziewczynka stała zwrócona bokiem do fotografującego i bynajmniej nie była zadowolona z bycia uchwytywaną w obiektywie. Patrzyła z lekką zadumą i smutkiem, lekko unosząc brodę. Mina dziecka wskazywała, że patrzy ono na coś lub na kogoś w dali. Fotografia była wypłowiała i miała podniszczone, wytarte rogi. Jagoda delikatnie obróciła zdjęcie. Na jego tylnej części w lewym, górnym rogu widniał podpis: lipiec, 1939r., zaś poniżej czyjaś ręka, zapewne ta sama, która podpisywała kopertę, nakreśliła jedno słowo: Róża. (…)
/ Renata Czelny-Kawa, Niebo nad lasem, fragment/
Ten sernik został przygotowany na specjalne życzenie Tomka Słodkiego – dziennikarza, który zaprosił mnie do swojego programu w telewizji SłodkiLive. Przeglądając moją książkę z przepisami na serniki, ubolewał, że nie mógłby spróbować takich pyszności, ponieważ zrezygnował ze spożywania jajek. W krótkiej rozmowie już po nagraniu pierwszego programu zapytał, czy mogłabym na potrzeby drugiego odcinka upiec sernik bez jajek. Śmiało przyjęłam wyzwanie, a że do tej pory nie piekłam tego typu serników, z przyjemnością zaczęłam układać przepis i proporcje składników mojego wypieku.
12 grudnia 2017r. ten pomarańczowy sernik jaglany razem ze mną był bohaterem programu o kobiecych biznesach na kanale SłodkiLive. Tomek poczęstował się na antenie kawałkiem serowca, wcześniej duże kawałki “zaklepali” sobie kamerzyści i chłopcy z obsługi.
Sernik ma smak pomarańczowy dzięki temu, że dodana do niego kasza jaglana gotowała się razem ze skórką pomarańczową. Słodki spód to daktyle, orzechy nerkowca, migdały i wiórka kokosowe. Sernik jest treściwy, raczej nie należy do tych lekkich, kasza jaglana w ogóle nie jest wyczuwalna.
Całą rozmowę w programie Tomka Słodkiego możecie obejrzeć tutaj: KOBIETA ZE SŁODKĄ PASJĄ
A co nam będzie potrzebne?
Składniki (na tortownicę 18cm)
masa
400 g zmielonego twarogu półtłustego
1,5 szklanki kaszy jaglanej
6 – 7 łyżek syropu klonowego
1/2 laski wanilii (ziarenka)
250 g mleczka kokosowego
skórka z 1/2 pomarańczy
spód
50 g suszonych daktyli
3 łyżki orzechów nerkowca
3 łyżki migdałów
1 łyżka oleju kokosowego
2 łyżeczki wiórków kokosowych
wierzch
posiekane migdały i orzechy nerkowca
1,5 łyżki konfitury morelowej
Wykonanie
O tym, że uwielbiam kolekcjonować dzbanki i filiżanki, kiedyś już pisałam. O tym, że przepadam za różnymi rodzajami herbat, też. Chwila, gdy wchodzę do pachnącej herbaciarni i wybieram różne gatunki herbacianych listków, jest dla mnie wielką przyjemnością. Później samodzielnie przygotowuję z nich swoje własne mieszanki, które odpowiednio zaparzam. Herbaty łączę ze sobą według np pór roku. Wiosną i latem stawiam na lżejsze aromaty, kwiatowo-owocowe, z domieszką białych i zielonych herbat. Jesienią i zimą łączę ze sobą czarne, mocne herbaty wraz z imbirową lub pomarańczową skórką, kardamonem, gałką muszkatołową i cynamonem.
Jest jeszcze i yerba mate. To odpowiednik naszej herbaty lub kawy przyrządzany w krajach Ameryki Południowej – Urugwaju, Brazylii i Argentynie. Yerba mate jest bardzo bogata w przeróżne składniki odżywcze, ma właściwości pobudzające, czyli dodaje energii, ale także, co ciekawe, picie naparu z yerba mate powoduje, że nie odczuwamy głodu, więc warto ja pić w czasie kuracji odchudzających. Ponadto jest skuteczna w wychwytywaniu wolnych rodników, więc jej spożywanie wpływa odmładzająco i antynowotworowo.
Kiedy po raz pierwszy zaparzyłam yerba mate, musiałam nauczyć się na podniebieniu jej specyficznego, gorzkiego, cierpkiego smaku. Yerba mate to wysuszone, zmielone liście i patyczki ostrokrzewu paragwajskiego – wiecznie zielonego drzewa rosnącego w Ameryce Południowej. Yerba jest stamtąd eksportowana na cały świat.
Czy yerba to herbata? Wydaje się, że jest podobna, bo ma formę listków i aby ją przyrządzić, należy ją zaparzyć. Ale – nie jest tak do końca. Yerba mate różni się od zwyczajnej herbaty już ilością listków do zaparzania. Yerba mate sypiemy do specjalnego naczynia – tykwy wypełniając nawet 2/3 naczynka. Zalewamy wodą o temp. 70-80C. Napar z suszu spożywa się przez rurkę zakończoną sitkiem tzw. bombillę. I tu ciekawostka – bombillą nie mieszamy naparu, gdyż to może powodować zapychanie sie rurki. O ile raz zaparzone liście herbaty należy wyrzucić, tak susz yerba mate można zalewać cztero- lub nawet pięciokrotnie.
Więcej informacji o radzajach yerba mate i całym rytuale jej parzenie znajdziecie na stronie www.taragui.com/pl
Sama nie posiadam akcesoriów do parzenia yerba mate, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaparzyć ją metodami tradycyjnycmi z użyciem herbacianych naczyń, które mamy w domu. Ja używam do zaparzania yerby mojego marokańskiego czajniczka i zwykłego sitka.
A co nam będzie potrzebne do zaparzenia yerba mate?
Składniki
3-4 łyżeczki yerba mate
500 ml wody o temp. 70-80C
cukier trzcinowy (opcjonalnie)
akcesoria
tykwa lub zwykły imbryczek do zaparzania herbaty
bombilla lub zwykłe sitko do herbaty
Wykonanie
To taka gwiazda wśród gwiazd. Sernik waniliowy pachnący cytryną i pomarańczą z bardzo czekoladowym spodem. Do tego wykończenie z karmelu i bakalii. Wyobrażasz sobie ten smak? Sernik jest przepyszny, choć ma jedną wadę. Przy tej ilości cukru, którą zaproponowałam w przepisie, jest niesłodki. Jest taki w sam raz, ale ktoś, kto lubi słodkie ciasta, musi dodać sobie więcej cukru.
Bakalie w karmelu to zwyczajny raj dla podniebienia. Wszystko pysznie współgra ze sobą, ten chrupiący orzechami wierzch, cytrusowo-waniliowa masa serowa z mocno czekoladową warstwą dolną…No po prostu raj!
A co nam będzie potrzebne?
Składniki
(na dużą tortownicę 26cm)
spód
200 g masła
100 g gorzkiej czekolady 70% kakao
3 jajka
3 łyżki cukru pudru
2 płaskie łyżki kakao
80 g mąki pszennej
masa serowa
500 g zmielonego twarogu tłustego
500 g zmielonego twarogu półtłustego
200 g serka mascarpone
4 jajka
1 szklanka cukru pudru + 2 płaskie łyżki
sok z 1/2 cytryny
sok z 1/3 pomarańczy
1 laska wanilii (ziarenka)
skórka otarta z 1/2 cytryny
3/4 szklanki rodzynków
2 łyżki śmietanki kremówki (opcjonalnie)
wierzch
karmel (rozpuszczone na patelni lub w rondelku o grubym dnie: 1/2 szklanki cukru, 1 łyżka wody, 2 krople soku z cytryny)
orzechy laskowe
żurawina
rodzynki
Wykonanie
Warszawa, Aleje Ujazdowskie. Studio Pozytywnej Wibracji. I faktycznie tu jest pozytywnie! Gdy przyjeżdżam, Tomek wita się ze mną i krótko rozmawiamy. To drugie zaproszenie do studia dziennikarza Tomka Słodkiego do programu o kobietach. Pojawiłam się w nim, aby opowiedzieć o swojej słodkiej pasji – pieczeniu serników. Z tej okazji na specjalne życzenie Tomka przygotowałam sernik bez jajek, na bazie kaszy jaglanej z nutą pomarańczy.
Całą rozmowę możecie obejrzeć poniżej.
Zapraszam!
Przedświąteczny dzień
Czekał na nią, aż wyjdzie ze szkoły. Roześmiana, z rudawym warkoczem przewiniętym na ramię. W wielkiej czapie ze śmiesznie zwisającym pomponem. Jak co dzień odprowadzał ją do domu. To były jego szczęśliwe chwile z nią, w czasie których poznawał jej trudne życie. On miał lepiej. On miał mamę, on miał zawsze co jeść. On nie miał tak wielu obowiązków jak ona. On miał czas na wszystko, ona praktycznie na nic… Jej uśmiech wynagradzał mu każdą niedogodność, przeganiał każdy smutek. Jego dłoń codziennie podtrzymywała ją, gdy zeskakiwała ze szkolnego murka.
– Nie zobaczymy się przez święta? – zapytała, uciekając wzrokiem i udając, że poprawia szelkę starego plecaka.
– Nie bardzo… – skrzywił się na samą myśl o świętach, o stole wyładowanym tym, czego nie będzie można tknąć przed wigilią, kiedy najbardziej kiszki mu będą grały marsza…
Zimny wiatr uderzył w ich młode twarze. Ona złapała poły wysłużonego płaszczyka i mocniej je ścisnęła. Zauważył, że brakowało w nim kilku guzików.
– Nie lubisz świąt? – zapytała, gdy skręcili za rogiem ulicy.
– Nie znoszę! – syknął rozdrażniony. – Drażni mnie cała ta migotliwa otoczka, to sztuczne bycie miłym dla innych i wybaczanie sobie wszystkiego w grudniu tylko po to, by siąść do stołu załadowanego tym, za czym musisz wystać w godzinnej kolejce w każdym hipermarkecie rozbrzmiewającym do mdłości kolędami! Koszmarne jest to całe ubieranie choinki, wynoszenie z piwnicy zakurzonych paczek z tymi tandetnymi ozdobami, a potem upiększanie jej leżącymi pod nią prezentami, które po odpakowaniu okażą się zupełnie nietrafionym podarunkiem! Co tu jest do lubienia?
Słuchała każdego jego słowa i zastanawiała się, w którym momencie życia zagubił się ten fajny chłopak. Dlaczego z taką ironią i niechęcią patrzy na najpiękniejszy czas w roku, kiedy to nie bombka czy karp na stole, ale bycie razem wśród kochanych i bliskich osób sprawia, że wszystko w te dni jest wyjątkowe. Dlaczego nie docenia tego, co może sobie dać z rodziną co roku o tej porze? Ona może i zje wigilijną rybę, może i poszuka z rodzeństwem na niebie pierwszej gwiazdki, ale z pewnością ich sztuczna, stara choinka nie zapachnie lasem, nie znajdzie pod nią niczego dla siebie. Po przeciwnej stronie stołu nie zasiądzie jej mama, która swoją delikatną dłonią połamałaby opłatek…
– Jesteśmy! – weszła na stopień prowadzący do domu. – Dziękuję za spacer. Życzę ci wesołych świąt!
Rudy warkocz zafalował niczym na huśtawce, gdy odwracała się, usiłując nie dać po sobie poznać, jak bardzo chce się jej płakać.
– Czego ja mam ci życzyć? – zapytał, opierając kolano o schodek.
– Szczęścia! – rzekła po krótkim namyśle. – Może kiedyś będę je miała…
– Będziesz, na pewno. – jego blady uśmiech był tym, co widziała jako ostatnie zanim mgła łez nie przesłoniła jej jego poważnej twarzy, jakby wypowiadał niemal przepowiednię w ten przedświąteczny dzień…
Chcąc zamaskować niezręczną chwilę, udając wymuszoną wesołość, podskoczyła na kolejny schodek wiodący do domu. Jednak ten okazał się oblodzonym, więc jej stopa straciła podparcie. Jego dłoń złapała ją w ostatniej chwili, chroniąc przed upadkiem.
Gdy za rudowłosą koleżanka zatrzasnęły się drzwi jej nierodzinnego domu, jeszcze przez krótką chwilę stał zamyślony nad jej niesprawiedliwym losem. Dlaczego to nie ona nienawidzi świąt, tylko on, który ma wszystko, czego dusza zapragnie? Dlaczego to ona, mimo noszonego cierpienia w sercu i tęsknoty za zmarłą mamą w duszy, nie utyskuje na wszystko wokół, łącznie z przeklętymi świętami na czele?
Wracając do swojego połyskującego od bożonarodzeniowego złota domu, kopał zaciekle piętrzące mu się pod nogami śnieżne zaspy, które na przekór rosły w siłę dzięki prószącemu pięknie śniegowi prosto ze świątecznego nieba.
***
Kolejka była długa. Cudownie. Tylko jeszcze tego mu brakowało. Godzina czasu stracona. I po co? Po to, by po raz kolejny przywlec do domu nikomu niepotrzebny, nikomu nie zmieniający bytu, samopoczucia, niczego – bożonarodzeniowy wianuszek, który najpierw zawiśnie nad kominkiem, potem, upstrzony dodatkowo czerwoną kokardą, zmieni miejsce na wejściowe drzwi, by każdego dnia zmuszać go do sprzątania wycieraczki pełnej spadających z niego igieł. Cudownie. Z kupionym wieńcem uda się na targ rybny po karpia. Wieczorem będzie musiał pozbawić tchnienia biedne stworzenie pływające w wannie, aby nazajutrz jego żona mogła z dumą zaprezentować z niego danie na pozłacanym półmisku… Z wieńcem i rybą musi zajrzeć jeszcze do jubilera. Jeżeli znajomy sprzedawca nie sprowadził mu tego naszyjnika, o którym tak marzyła jego wybranka, ze spokojem będzie się mógł pożegnać do sylwestra. Bardzo dziękuje za takie coś. Zniechęcony przytłaczającą go świąteczną udręką, stał bezradnie w ogonku pełnym ludzi podekscytowanych bożonarodzeniową atmosferą. Zbyt późno zdał sobie sprawę ze słów, które doleciały do jego uszu. Sprzedawca, starszy człowiek, który dzisiaj robił interes życia, spośród leżących ciasno drzewek próbował wyjąć największe z nich. Z serdecznym i szczerym uśmiechem podchodził właśnie do klientki ubranej w długi, wełniany płaszcz w kolorze orzecha i podawał jej wdzięczne i pachnące lasem drzewko.
– Proszę, jest największa i najładniejsza!
Kobieta wzięła ostrożnie choinkę w ręce i choć była dla niej za ciężka, nie pozwoliła sobie pomóc.
– Dziękuję! O takiej zawsze marzyłam!
– Szczęścia dla pani w tę świętą noc! – zawołał jeszcze za nią sprzedawca, chowając zwitek banknotów za pazuchę.
– Dziękuję! – odkrzyknęła, odwracając jeszcze ku niemu twarz. – Już je mam!
Wysunął się z równego ogonka klientów i patrzył w zadumaniu na niosącą świąteczne drzewko kobietę. Czubek choinki podrygiwał wesoło, gdy ta, zapewne z radości, podskoczyła zwinnie na pobliski murek przy chodniku otwierający drogę do zaśnieżonego pięknie parku. Szła żwawo i tak pewnie. Z każdego jej ruchu biła radość, a wyprostowane plecy dodawały jej sylwetce lekkości. Patrzył, a jej postać ginęła powoli w śnieżnym krajobrazie. Zanim stracił ją całkiem z oczu zobaczył jeszcze, jak zeskakuje zgrabnie z parkowego murka, a rudy warkocz wysuwa się zza zimowego płaszcza…
Co będzie potrzebne?
Składniki (na małą tortownicę 16-18cm)
spód
80 g ciasteczek Oreo
4 łyżki stopionego masła
masa
600 g twarogu półtłustego
1/2 szklanki śmietany 36%
2 jajka
6 – 7 łyżek miodu ( użyłam wielokwiatowego i lipowego) do ulubionej słodkości
ziarenka z 1/2 laski wanilii
2 łyżeczki soku z cytryny
wierzch
3-4 łyżki masy karmelowej
1 łyżeczka śmietany 36%
migdały, orzechy laskowe, ozdoby cukrowe, żurawina
Wykonanie
Moją przygodę z sernikami zawdzięczam swoim bliskim. Babcia pokazała mi, jak upiec pyszny sernik. Ona piekła zawsze jeden i zawsze taki sam. Ja upiekłam ich w wielu, wielu smakach. Mąż namówił mnie, abym napisała książkę. Jesli książkę, to dlaczego nie o sernikach? I to taka prosta historia…
28 listopada miałam wielką przyjemność być gościem programu Tomasza Słodkiego na jego kanale Słodki Live.
W nagraniu usłyszycie słodką rozmowę o tym, jak wspomnienie z dzieciństwa może zaważyć na pasji człowieka w jego dorosłym życiu. O tym, jak z miłości do pieczenia serników może powstać książka na sernikowe przysmaki w wielu odsłonach.
“Sernikowy zawrót głowy” – taki tytuł miała pierwotnie moja książka z przepisami na serniki, jednak pod sam koniec pisania zmieniłam go.
Zapraszam Was do oglądania i posłuchania 🙂
Koniec tygodnia. Wreszcie sobota. Czas tylko dla nas, domowników. Obiecane kino domowe, obiecana szarlotka. Wszechobecna już świąteczna atmosfera udziela się, więc do zagniatanego ciasta dodaję pierniki. Niech deser zapachnie już grudniowym aromatem. Wstajemy, odsłaniamy zasłony, listopadowe słońce wpada do pokoju. Wspólnie jemy śniadanie, po którym częstujemy się kawałkiem szarlotki.
Co będzie potrzebne?
Składniki
1 szklanka mąki pszennej tortowej
1/2 szklanki rozdrobnionych pierników (użyłam zwykłych, “czystych” pierników bez polewy)
1/2 szklanki cukru pudru
1/2 laski wanilii (ziarenka)
2 żółtka
100 g masła
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 płaskie łyżki bułki tartej
masa jabłkowa
5 jabłek szara reneta
4-5 goździków
1 łyżeczka cynamonu
2 łyżki cukru
1/3 łyżeczki kardamonu
Wykonanie
Przepis bierze udział w akcji “Jabłka jako inspiracja w kuchni”
Co kupić na mikołajkowy upominek komuś, kto kocha książki? Co można podarować amatorowi pieczenia słodkości? Co ofiarować osobie, której ulubionym ciastem jest właśnie sernik? Zachęcam do wyboru mojej książki pełnej przepisów na serniki słodkie, słone, pieczone czy na zimno. Ten wpis powstał po wielu obserwacjach i rozmowach z osobami, które kupiły moją książkę. Wiele egzemplarzy wysłałam nawet za ocean, bo ktoś komuś chciał zrobić prezent, bo moja pozycja miała być urodzinową niespodzianką dla mamy, kuzynki, która jest miłośniczką pieczenia słodkości, koleżanki, która uwielbia serniki, ale nie potrafi ich piec… Za każdym kupionym przez kogoś egzemplarzem stoi czyjaś historia. I to jest w tym wszystkim piękne, ponieważ trafia do świadomego odbiorcy. Jeżeli wśród Was są tacy, którzy zastanawiają się, czym uraczyć w mikołajkowy dzień kogoś bliskiego Waszym sercom, to polecam moją pozycję książkową. “Serniki słodkie i wytrawne” sa bardzo ładnie wydane, zawierają 40 autorskie przepisy na serowe ciasta, a każdy przepis jest opatrzony zdjęciem również mojego autorstwa. Pomiędzy przepisami w krótkich rozdziałach poznacie także mnie i krótka historie z dzieciństwa, od której to wszystko się zaczęło. Ta książka to nie tylko zadrukowane strony z przepisem kulinarnym. Ta książka to ja i moja pasja. Nie wiem, czy nie największa. Włożyłam w nią całe swoje serce, swoje pomysły, umiejętności. Częstujcie się nią, by Wasz świat także zapchniał sernikami!
Zbliżające się Boże Narodzenie to idealny czas na pieczenie serników. W wielu domach zapachnie smażona pomarańczowa skórka, ziarenka wanilii rozsypią się po desce, puszysty twaróg bedzie miksowany lub tradycyjnie ucierany w makutrze… W mojej książce znajdziecie kilka świątecznych smaków. Faworytami jest świąteczny sernik z żurawiną oraz bogaty smakowo sernik rumowy.
W czasie rozmów z wieloma czytelnikami dowiedziałam się, że większość osób jest zwolennikami tradycyjnego sernika, najchętniej wykończonego czekoladowym wierzchem. Będąc na targach książki lub w czasie swoich autorskich spotkań z czytelnikami miałam sposobność widzieć zdziwienie na wielu twarzach, że smaków sernika może być tak wiele. Moja pozycja to książka dla tych, którzy nie boją się eksperymentowania, są otwarci na nowe doznania smakowe, nie boją się odważnych połączeń na podniebieniu, na przykład jak w przypadku czekoladowego sernika z chili czy wytrawnego z marchewką i groszkiem.
Książkę, opatrzoną specjalną dedykacją na życzenie zamawiającego i autografem można zakupić na mojej stronie w zakładce KSIĄŻKA na samym dole strony w formularzu zamówienia. W tym przedświątecznym okresie specjalnie dla Was przesyłka będzie 50% tańsza niż standardowo. Zamawiając, bardzo proszę o mailową informację, dla kogo mam przygotować wpis.
W dniach 26-29 października 2017r. w Krakowie odbywały się 21. Międzynarodowe Targi Książki. Odkąd mieszkam w grodzie Kraka chętniej zaczęłam na nie zaglądać. W zeszłym roku na książki wydałam fortunę, gdyż zakupiłam upatrzone dla siebie pozycje, a także książki jako prezenty świąteczne i urodzinowy podarunek dla mojej przyjaciółki. W tym roku odwiedziłam targi nie jako czytelnik, lecz jako autor. To takie spełnienie mojego marzenia, gdyż o wydaniu swojej książki marzyłam od zawsze!
Wydawnictwo Psychoskok zaprosiło mnie w sobotę – 28 października do swojego stoiska na spotkanie z czytelnikami w ramach promocji mojej książki “Serniki słodkie i wytrawne”. Spotkaniu temu towarzyszły ogromne emocje. Bardzo cieszyłam się z tego dnia, bowiem na targach debiutowałam jako autor. Kibicował mi mąż oraz córka.
Na spotkanie z czytelnikami upiekłam dwa duże serniki – cytrynowy z kajmakiem oraz jaglany z kremem z orzeszków ziemnych. Oba smakowały wyśmienicie i rozeszły się bardzo szybko! Podpisałam mnóstwo moich książek, składając na nich dedykacje, udzieliłam wielu rad dla piekących serniki, podarowałam mój wpis łowcom autografów, a przy tym świetnie się bawiłam!
Po zakończonym spotkaniu chciałam dotrzeć do kilku stoisk, gdzie miałam upatrzone książki, które chciałam zakupić z podpisem autora. Najbardziej zależało mi na dobiciu się do Magdaleny Witkiewicz, której “Pracownię dobrych myśli” kładę na pierwszym miejscu książek, które ostatnio czytałam! Z panią Magdaleną zawarłam znajomość w ostatnich dniach, tę prywatną, a także zawodową, gdyż już niedługo na mojej stronie pojawią się recenzje jej pozycji książkowych dla dzieci o zabawnej Lilce.
Z racji sporych tłumów, poruszanie się po halach było utrudnione. W trakcie przedzierania się do innych stoisk, natknęłam się na stoisko, przy którym dyżurowała Anna Polony. Najpierw usłyszałam jej głos, potem zobaczyłam ją samą. Ujmująca, starsza pani z wielką pogodą ducha!
Mimo niesprzyjającej pogody, zimna i wiatru, czytelnicy licznie przybyli na targi i dziarsko stali w niesamowicie długiej kolejce do wejścia. To budujące, że tak wiele osób czyta, kupuje książki, a także ma swoje pasje… Jedna z pań, która podeszła do mnie, podsunęła mi wytarty, nie pierwszej młodości zeszyt, coś jakby kronikę. Prosząc o wpis, powiedziała mi, że od 14 lat zbiera sobie autorskie podpisy. Warto mieć w życiu jakieś swoje “coś” 🙂
To były także pierwsze targi mojej 4-latki, która lubi, gdy sie jej czyta. Sama (!) zakupiła sobie wybrana pozycję dla dzieci, otrzymując, jak inni klienci targów, kolorowe gratisy. Na zdjęciu z sympatycznym misiem i świstakiem. 🙂