Każda podróż sprawia, że wracamy z niej o coś bogatsi. I często jest tak, że wracamy nie z tym, co chcieliśmy przywieźć, ale z czymś dla nas samych zaskakującym. Zauważyliście to? Podróże spowalniają nasz codzienny rytm i sprawiają, że funkcjonujemy w innym wymiarze z inną perspektywą. To, co zostawiamy w tyle, za sobą, wydaje się dalekie, odległe, tak naprawdę nie tak ważne, jakim było…
Bliskość z naturą wpływa kojąco na człowieka. W moim dziecku wyzwoliła pokłady niesamowitej odwagi małego człowieka wobec zwierzęcia.
Moja córka jest taka, że jeśli czegoś chce, uparcie dąży do celu. Nie rezygnuje i jeżeli napotyka problemy w realizacji, nie jest tak, że łatwo o tym zapomina. Nie zniechęca się. Do znudzenia będzie robić tak, aby osiągnąć to, czego pragnie. Duży wielbłąd stał się jej wyzwaniem. Bardzo, ale to bardzo chciała go dotknąć i pogłaskać pod aksamitnym pyszczkiem. Wyposażona w papierową torebkę z sianem walczyła ze swoim strachem przed dużym zwierzęciem i jego ruchliwością. Przypatrujący się przechodnie podziwiali jej niezłomność i odwagę. Wielbłąd kręcił się, próbował łapać pyskiem jej małą dłoń, nie dając sie okiełznać…Aż do momentu, gdy wysunął głowę przez drewniane szczeble i potulnie zniżył się w jej kierunku! Jej małe paluszki wsunęły mu w pysk garstkę siana i …szybko powędrowały do miejsca, które chciała pogłaskać. Nie pamiętam, jak długo staliśmy przy wybiegu dla wielbłądów, ale wiem, co sobie wtedy uświadomiłam. Widziałam, ile dzieci przeszło obok nas ze swoimi rodzicami, ile z nich też chciało nakarmić i dotknąć te zwierzęta. Jednak albo szybko rezygnowały, albo od początku miały zakazane takie działania. Ona jedna – szczęśliwa z faktu, że się jej w końcu udało to, czego pragnęła, dała mi do myślenia, że jeżeli już teraz przy takich drobnych, choć bardzo ważnych dla niej rzeczach, jest tak uparta, to kiedyś będzie mogła…wszystko!
W czasie podróży lubię patrzeć przez obiektyw na innych ludzi. W czasie tych obserwacji pstrykam zdjęcia, które potem opowiadają jakąś historię.
Zupa rybna – rozkosz dla podniebienia!
To najsmaczniejsza paella, jaka jadłam! Jej smak wspominam do dziś. Restauracja, która ja serwuje to Villa del Mare w Costa Calma na Fuerteventurze.
Tęcza wpadająca do oceanu. Zdjęcie wykonane telefonem.
Blisko skał zawsze można było spotkać małą wiewiórkę, którą zazwyczaj karmiłam z córką paluszkami i herbatnikami.
godz. 6.35 – wspaniałe, morskie powietrze budziło mnie bardzo wcześnie, dlatego miałam sposobność doświadczyć przepięknego wschodu słońca
Na wyspę na cudowny i pełen słońca wypoczynek można dostać się dzięki biurze podróży ITAKA, która w swojej ofercie ma całą gamę wspaniałych hoteli w tym miejscu.
Reniu!!! Zdjęcia nieprawdopodobnie piękne!!! A Madzia dążenie do celu odziedziczyła z pewnością po swoich Rodzicach! 🙂 To osiąganie ich i spełnianie marzeń to rzadka cecha, której często nie mają nawet dorośli… Gratuluję!
Aniu!
Cieszę się, że fotorelacja podoba Ci się!
A córa uparta, oj, uparta! Ale akurat cieszę się z tego! 🙂